sobota, 19 października 2013

004. i still adore you.



Data: 25 wrzesień 2003r
Miejsce: Horsham, West Sussex

Kiedy zadzwonił dzwonek dosłownie wypadłam z klasy potykając się o własne nogi i wpadając na Taylor. Zbluzgała mnie najgorszym możliwymi epitetami, a ja przewróciłam oczami.
Ruszyłam dalej nie patrząc na jej niezadowolenie i wpadłam do swojego pokoju, gdzie rzuciłam się na łóżko. Westchnęłam głęboko. Czułam, że  byłam zmęczona dzisiejszym dniem.
Myślałam czy nie wyciągnąć swojego ukrytego laptopa i nie skontaktować się z Louis'em, ale stwierdziłam że nie chce mieć więcej nic z nim wspólnego. Skoro sam się nie odzywał, ja tym bardziej nie powinnam.
Usłyszałam pukanie do drzwi i niezadowolona wstałam ze swojego nie wygodnego łóżka. Chciałam chwili odpoczynku, czy to dużo?
Podeszłam do drzwi lekko je uchylając.
- Gotowa na matematykę?  - przed nimi stanął Marcel z książką od algebry w lewej dłoni.
Ah.. zapomniałam, że mój przyjaciel miał wytłumaczyć mi najnowszy temat, z którego szykowała się niespodziewana kartkówka.
- Wejdź - wpuściłam go do środka.
Chłopak szybko wszedł do mojego pokoju i siadł na łóżku rozkładając książkę i zeszyt w którym zazwyczaj robiliśmy zadania.
- Gotowa?
- Prawdę mówiąc to nie.. Nie mam na nic sił, Marcel. - usiadłam obok niego. - Możemy to zrobić za chwile? Obiecuje, ze się skupię w 100% - uśmiechnęłam się delikatnie, łapiąc jego dłoń na co on od razu zareagował i cofnął ja do tyłu.
Uśmiech z mojej twarzy znikł, a ja patrzyłam na swojego przyjaciela.
- Marcel, wiesz że ci nic nie zrobię. Nie jestem jak twoi rodzice, zaufaj mi - powiedziałam martwiąc się o niego, że przez tych ludzi on już zawsze będzie miał dystans do wszystkich innych.
- Tu nie chodzi tylko o nich, Connie.
- Nie rozumiem cię, Marcel. - powiedziałam związując włosy w kitkę.
- Nie mówmy o tym.
- Marcel. Miało nie być tajemnic. Mieliśmy się przyjaźnić, a takimi rzeczami wystawiasz nas na próbę. Chcesz tego? Bo ja nie chcę się z tobą kłócić po raz setny. Jesteś dla mnie ważny, a ja naprawdę się o ciebie martwię, kiedy wydajesz się taki tajemniczy. Jakbyś chował się przede mną z nadzieją, że nigdy do ciebie nie dotrę i do twoich mrocznych sekretów. Każdy takie ma.. Mówiąc o tym. Zróbmy sobie chwilę szczerości, co ty na to? - wyprostowałam plecy.
Po długim przemyśleniu stwierdziłam, że nie mogę go okłamywać i powinien dowiedzieć się, że moja kochana mamusia zostawiła mnie jako małą dziewczynkę w pociągu. Musiał dowiedzieć się prawdy.
Przecież Ona zawsze wychodzi na jaw.
- Mhm.. - pokiwał głową.
- ... Nawet nie miałam okazji jej poznać, a ona już się mnie pozbyła, Louis okazał się takim samym draniem - Marcel przytulił mnie mocno do siebie i pocałował mnie w głowę.
- Ja taki nie jestem - wyszeptał.
- Wiem, ufam ci - odpowiedział, a on odchylił się do mnie, patrząc mi w oczy.
- Connie, nie tylko rodzice podnosili na mnie dłoń - zaczął.
Widziałam w jego oczach ból, jak i strach jakby za wspomnieniem tego, miało się to powtórzyć.
- Kiedy miałem 12 lat przychodziła do nas niania. Młoda, była ledwo po studiach. Kiedy rodzice wychodzili, ona zgaszała światła, przychodziła do mojego pokoju, kładła się obok i...
Widziałam w jego oczach łzy, które za chwilę miały spłynąć po jego policzkach. Doskonale wiedziałam co czai się na końcu zdania, którego nie mógł wykrztusić. Nie wiem czy bardziej zdenerwowało mnie to, że nikt nie zauważył tego co się dzieje, czy to, że biedny mały chłopiec został skrzywdzony.
- Czy to stało się tylko raz, Marcel?
- Nie. To była codzienność. - wykrztusił a po jego policzkach zaczęły spływać słone łzy.
On cierpiał.
Nie wiedziałam co innego mogłam zrobić jak mocno przytulić go do siebie, aby zabrać jego cały ból.
- Jestem z ciebie dumna, ze od tego uciekłeś. Jestem tutaj, nie po to aby to powtarzać a po to aby ci pomoc - powiedziałam do niego, słysząc jego szloch przez co mi samej zaczęły się zbierać łzy w oczach.
Spojrzałam na niego, delikatnie wplatając dłonie w jego lokujące włosy i zbliżając się do niego, czekając na jego reakcje.
Nic nie mówił, ani nie reagował na mój ruch.
- Zaufaj mi, proszę - zbliżyłam swoje usta do niego i na początku lekko je musnęłam po czym odsunęłam się czekając na jego słowa, zamiast tego dostałam odpowiedz w postaci pocałunku.
Po chwili leżałam pod nim, a On przywierał do mnie ustami. Powoli zjeżdżał swoje wargi w dół mojego ciała, zostawiając mokre ślady na mojej klatce piersiowej.
Czułam mrowienie, stan którego nie chciałabym się pozbyć. Pierwszy raz miałam już za sobą, ale to co było własnie między nami wcale nie przypominało tego co działo się pomiędzy moim pierwszym partnerem seksualnym.
Oboje byliśmy nieźle wstawieni, a jedyne co jeszcze pamiętam to to, że chłopak wychodząc z pokoju wyjebał się i zarzygał ściany domownikowi.
Teraz chciałam się skupić na tej czułości która dawał mi Marcel. Był delikatny w porównaniu do chłopaka wcześniej. Był bardziej namiętny, ale i działał z umiarem.
Zaczęłam wkładać swoje zimne dłonie pod jego koszule, na co on cicho jęknął nie przyzwyczajony do tego dotyku.
- Spokojnie - szepnęłam, zdejmując z niego koszule i odkrywając parę siniaków. Zbliżyłam swoje usta do każdego z nich, a na jego twarzy pojawiał się grymas.
- Teraz cię pocałuje. Tutaj. - lekko wskazałam palcem na największą bliznę.
Chłopak przełknął ślinę i spojrzał prosto w moje oczy.
Delikatnie ucałowałam miejsce wcześniej wskazane, kiedy po chwili złapał mnie za dłoń.
- Boję się. Nie chcę. - wyszeptał.
Doskonale rozumiałam go, jego troski i ból który wyczytałam z jego oczu. Bał się być dotykany a ja musiałam to uszanować.
Zbliżył swoje usta do moich i delikatnie mnie pocałował, a ja poczułam gęsią skórkę na całym ciele.
Widziałam jak trzyma się na dystans, ale nie miałam nic przeciwko temu.
- Connie? - spytał odchylając się ode mnie, kiedy ja oplotłam swoje palce dookoła jego szyi.
- Hm? - spytałam patrząc mu w oczy.
- Jesteś cudowna - uśmiechnęłam się nieśmiało, a on znowu musnął moje usta.
- Czy to znaczy, ze mi ufasz? - spytałam, a on kiwnął głowa przez co to ja przejęłam kontrole nad jego ciałem.
Obróciliśmy się tak, że to teraz ja znajdowałam się na jego ciele. Usiadłam na nim okrakiem i lekko uśmiechnęłam się.
- Nie dotknę cię Marcel, obiecuję. - szepnęłam zbliżając się do jego ucha. - Za to, ty możesz dotknąć mnie.
Chłopak dotknął moich pleców i przejechał po moim kręgosłupie w dół.
Całowałam go po całym ciele, omijając te najbardziej bolące dla niego miejsca.
Nie wierzyłam w to co się działo. To było zbyt piękne, zbyt prawdziwe, zbyt bajeczne kiedy nasze oddechy złączyły się w jeden i pracowały w tym samym tempie.


Data: 06.10.2003
Miejsce: Horsham, West Sussex

Siedziałam na łóżku w swoim pokoju kiedy ktoś zapukał do drzwi.
Szybko ruszyłam w tamtym kierunku i uchyliłam drzwi.
- Ktoś do ciebie dzwoni. - Malik lekko uśmiechnął się do mnie.
- Nie chcę z nikim rozmawiać. Nawet z panem.
- Ale tutaj nie m czego chcesz, a czego nie. Rusz się.
Wywróciłam oczami i poszłam za nim. Czułam jego mocny zapach perfum, który trafiał do moich nozdrzy. Ten facet działał na mnie toksycznie. Nawet jeśli nie miał na to wpływu. Przerażało mnie to, ale próbowałam odgonić te myśli, skupiając się na Marcel'u. Pomyślałam o tamtym dniu, kiedy wszystko miało miejsce. O jego czułości, o jego delikatności, o jego ustach na moich. To wszystko było bajeczne. To on był.. nieprzewidywalny. W jednym momencie spokojny, w drugim pokazywał mi jak bardzo tego pragnie, po czym znowu zaspokajał mnie harmonią i troską
Otworzył pomieszczenie od sekretariatu i wpuścił mnie do środka. Nie było tam nikogo, a ciszę przerywało radio puszczone gdzieś w tle.
- Proszę - podał mi słuchawkę i usiadł na jednym ze skórzanych fotelu.
- Chciałabym porozmawiać w prywatności.
- Prywatności tutaj nie ma. Nawet rozmowy są nagrywane. - uśmiechnął się do mnie sztucznie i oparł głowę na dłoni. - Tylko się pośpiesz, mam masę rzeczy do zrobienia.
Nie rozumiałam całych tych procedur tego głupiego więzienia.
- Tak, słucham? - odezwałam się do słuchawki.
- Tęskniłaś, siostrzyczko? - usłyszałam ten sam radosny głos, który nie był przepełniony sarkazmem, a zawsze mówił tak entuzjastycznie, gdy miał dla mnie dobre wiadomości, co nie zdarzało się często.
- Louis.. - powiedziałam zdziwiona jego głosem. - Po co dzwonisz? - mój ton głosu od razu się zmienił na suchy głos, którego często bywałam używać w stosunku do niego.
- Co u Ciebie, kochana?
- Hahahah. Serio? Serio Louis.. Wzięło ci się na tęsknienie za mną? Nagle po miesiącu przypomniałeś sobie o moim istnieniu. Co teraz powiesz na to, że to ja zapomniałam o twoim? Od 37 dni nie istniejesz dla mnie, Tomlinson. Naprawdę.
- Carmen. Posłuchaj mnie raz a uważnie. Naprawdę. Cholernie nie chciałem z tobą rozmawiać. Wysłałem cie tam i wszystko jest dobrze.
- To po chuja do mnie dzwonisz?! - podniosłam głos, kiedy Malik nagle stanął za moimi plecami i głośno odchrząknął.
- Bo Annie mi kazała. Powiedziała, że mam to zrobić, choć nie chciałem. Po za tym Veronica się stęskniła za tobą. Chciała usłyszeć twój głos.
Nie wiem czemu, ale zrobiło mi się cholernie ciepło na sercu i po chwili niekontrolowanie się uśmiechnęłam.
- Pozdrów ją ode mnie, jeśli chociaż tyle możesz dla mnie zrobić - powiedziałam.
- Nie ma sprawy - odpowiedział mało zachęcająco.
- Masz coś jeszcze do powiedzenia, bo jak mi jak i mojemu nauczycielowi, szkoda czasu na twoje gadki o tym jak bardzo Ci dobrze beze mnie w domu - oznajmiłam zgodnie z prawdą, prowokując Malik'a.
- Nie złość się na mnie, skoro chciałem tylko dla Ciebie dobrze - usłyszałam.
- Za późno - tylko tyle mogłam powiedzieć, na tyle mnie było stać po tym wszystkim. Odłożyłam słuchawkę z prędkością światła i wzięłam głęboki oddech, chowając twarz w dłoniach.
Poczułam jak ktoś dotyka mojego ramienia i po chwili mocno wtulałam się w postać, która obejmowała mnie ramionami.
Doskonale wiedziałam, że to mój profesor, ale czułam w sobie taką pustkę po rozmowie z Louis'em, że nie chciałam się od niego odsunąć, a nawet pragnęłam by stać tak już do końca świata i dzień dłużej.
- Przepraszam. - w końcu wzięłam się w garść i odsunęłam od niego.
- Jeśli chcesz pogadać czy coś - Malik podrapał się w kark - To daj znać.
- Nie. To nie będzie konieczne. - rzuciłam i szybkim krokiem wyszłam z gabinetu kierując się do swojego pokoju.
Opadłam na łóżko, zmęczona dzisiejszym dniem bardziej niż kiedykolwiek. Mój brat nie działał na mnie dobrze. W zasadzie nie był nawet moim bratem. Wstydziłam się tak mówić, czy przyznawać się do tego. Był dla mnie skończonym idiotą. Tyle wystarczyło, żeby go określić. Chciałam z nim skończyć raz na zawsze i myślę, że ta rozmowa sama dała nam to do zrozumienia. Dłużej nam nie zależy. On tylko wpłaca konto za opłacenie tej szkoły dla swoich korzyści. Do pozbycia się mnie. Tak było mu po prostu na rękę. Nie liczył się z moimi emocjami, czy uczuciami, tak jak teraz. Tylko teraz nie czułam nawet pustki, bo wiem, że ten człowiek mimo, że zastępował mi ojca, teraz nie jest nawet nikim bliskim.


Data: 15 październik 2003r
Miejsce: Horsham, West Sussex

Siedziałam na stołówce, wokół nieznanych mi ludzi. Jedni patrzeli na mnie jak na idiotkę, a drudzy śmiali się ze mnie pod nosem.
Powoli przeżuwałam śniadanie podane przez panią Narváez.
- Widzę, że ci się nie śpieszy. - ktoś stanął za moimi plecami.
Serce zaczęło mi mocniej bić, powoli przewróciłam głowę i ciśnienie opadło mi dopiero kiedy zauważyłam ten śliczny uśmiech Marcel'a, który hipnotyzował.
- Widzę, że tym ludziom przeszkadza moja obecność, więc zamierzam ich jeszcze trochę poirytować swoją obecnością - odbiłam piłeczkę, kiedy on usiadł obok mnie, witając się ze mną buziakiem w policzek.
Uśmiechnęłam się, czując rumieńce na mojej twarzy, kiedy on cicho się zaśmiał i zaczął jeść swój posiłek.
- Uwielbiam kiedy się rumienisz. - spojrzał na mnie nie odwracając głowy.
- Przestań. - pacnęłam go w ramię, śmiejąc się.
- To wiesz.. - poczułam jak dotknął mojego uda. - Stęskniłem się za tobą.
- Uhm... - poczułam jak całą sztywnieję. - Muszę się pośpieszyć. Mam zajęcia z profesorem Malik'iem.
Szybko wziął dłoń z mojego uda i zaczął jeść swój posiłek, unikając kontaktu wzrokowego, ze mną.
- Zobaczymy się później? - spytał niepewnie.
- Pewnie, jak tylko uda mi się wszystko zrobić, dam znać - odpowiedziałam zbierając swoje rzeczy.
Z szybkością światła wypadłam ze stołówki, sama nie wiedząc czemu tak mi się spieszy. Czułam się w jego towarzystwie niekomfortowo, odkąd między nami doszło do bliższego zbliżenia. Może to dlatego, że teraz nie musiałam ukrywać swoich uczuć do niego, a nigdy nie byłam w tym dobra. Miłość to dla mnie coś nowego. Nadal byłam w tym zielona, mimo swojej przeszłości, ale tamto pozostawiam za sobą. Rozmowa z Louis'em nauczyła mnie, że tamto życie już nie istnieje. Czas dać spokój, skończyć tą szkołę i ruszyć dalej. Po swojemu.
Kiedy znalazłam się pod klasą, w której miały odbyć się pierwsze zajęcia, dzwonek zadzwonił, a drzwi klasy otworzyły się jak na zamówienie.
- Witajcie. - ten sam uśmiech na twarzy profesora Malik'a.
Skrzywiłam się na samą myśl, że zaledwie kilka dni temu, przytulałam się do niego i nawet nie chciałam się uwolnić od jego ramion.
Zajęłam swoje stałe miejsce i otworzyłam zeszyt dokańczając mój zaczęty sprzed kilku dni rysunek na marginesie.
- Panno Richards, przeszkadzam pani? - Malik podszedł do mnie, stojąc nad moim zeszytem.
- Nie, skąd. Bardzo uważnie słuchałam pana opowieści o Edypie - odpowiedziałam, wahając się nad odpowiedzią.
- Widzę - spojrzał na zeszyt. - Dodatkowa praca. Proszę zostać po lekcjach - powiedział stanowczo, na co ja wywróciłam oczami.
Nie chciałam się z nim kłócić, aby nie pogarszać sprawy. I nie chodziło tutaj o dodatkowe prace, które mógł mi zadać, a dodatkowy czas z nim, który mogłam spędzić, stawiając na swoim.
Lekko kiwnęłam głową i wróciłam wzrokiem na książkę.
Miałam dość tego człowieka, a za nami dopiero jeden miesiąc. Jak miałam przetrwać jeszcze 9 skoro, rzygałam całym tym jego rozkazywaniem, jego ciągłym marudzeniem i przystawianiem się do mnie
Lekcja minęła zbyt szybko. Wszyscy opuścili klasę a ja siedziałam na swoim miejscu wpakowując ostatnie rzeczy do torby.
- Doskonale zdaję sobie sprawę.. - przerwał stając przed moim ławką.
- O co do cholery panu chodzi? - spojrzałam na niego.
- O Ciebie i Marcel'a - powiedział nie przedłużając, a w jego oczach było tylko jedno.
Złość.
- Nie mam prawa do przyjaźni z nim? - spytałam z nutą irytacji w moim głosie.
- Nie masz prawa do odbywania z nim tak bliskich stosunków - odbił piłeczkę, przez co głośno przełknęłam ślinę.
On wiedział. Nie wiem jak, ale wiedział o tym. Przerażało mnie to, że nic się przed nim nie ukryje, ale też to, że teraz mogło grozić coś mi i mojemu przyjacielowi.
- Chyba panu się pomyliło coś. - zaśmiałam się prosto w jego twarzy wstając z krzesełka.
Ruszyłam ku wyjściu, kiedy ona złapał mnie za nadgarstek.
Od razu zrozumiałam, że to nie jego sprawa co robię z własnym życiem, co się dzieje u mnie.
- A nawet jeśli to co? Pójdzie pan szanowny profesor do pani dyrektor i się poskarży. Chętnie tego posłucham, przy okazji dodam małą historyjkę jak to napastuje pan uczennice.
Zbliżył się mnie. Jego klatka piersiowa była tuż przy mojej.
- Nikt nie uwierzy w twoje wymyślone historyjki. - złapał mój podbródek.
- Jest pan tego pewien? - spytałam, jakby dodając sobie odwagi, kiedy tylko robiłam przeciwnie, bo on niemal wybuchnął śmiechem prosto w moją twarz.
- Jesteś czasami taka żałosna, ale nadal taka czarująca - skomentował, co sprawiło, że nie wiedziałam jak się dalej odezwać.
- Trzymaj się od tego chłopaka z daleka - zagroził mi.
- Bo jak nie to co? - spytałam pewna powagi, patrząc ciągle w jego oczy.
- Bo tego pożałujesz, a on bardziej.

__________________________________________

witajcie. trochę ode mnie odpoczęliście przez małe problemy u mnie w domu, ale teraz wszystko wróciło do normy. kolejny rozdział za nami, akcja się rozkręca. i nie, wcale nie działamy za szybko, jak pare z was może stwierdzić. po prostu, czekajcie na dalsze wyjaśnienia sprawy, hehe

SEE YA

CZEKAMY NA SZCZERE OPINIE!

14 komentarzy:

  1. aaaaaaaaaaaaa xrrgdfghkjhdungtnkuygbvhnutbgnvyugyhudvgjbvdyuidghirguhyiughjigyurdtbhyiuvmbyiukngj
    *o*
    kiedy następny???????
    @eryxxon

    OdpowiedzUsuń
  2. O matko :o
    to jest boskie *.* amnsqwjasqkasmndhjksamnbg
    doszlo do zblizenia z Marcelem :D
    ale ja i tak czekam na moment z Malikiem xD
    uwielbiam czytac wasze opowiadanie x
    widac ze pomyslow wam nie brakuje i dobrze :)
    kocham, uwielbiam to!
    Piszecie fajnie, ciekawie, na luzie i odpowiednia dlugosc.
    Zdolniachy!
    Weny zycze xx
    czekam <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Cudowny rozdział, warto było czekać.
    Biedny Marcel, takie przeżycia z dzieciństwa są okropne, ale Connie mu pomoże, wierzę w to :) Poza tym ich... to zbliżenie, ta scena była taka cudowna, że ledwo wytrzymałam, haha. I jeszcze sor Malik, o God asdfghjkl
    @ravebiebs

    OdpowiedzUsuń
  4. Boziu zwariuję zaraz. Dlaczego taki krótki?! :'c
    Marcel jest c u d o w n y. Aż mam ochotę go przytulić *-*
    Od razu widać to zafascynowanie Grey'em. Nie dziwię się, bo sama lubię te książki ^^ Tak czy inaczej czekam na kolejnyyy i mam nadzieję, że będzie już niedługo ;*
    xoxo
    @BeebzFever

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetny ! <3
    Nie mogę się doczekać następnego :D

    OdpowiedzUsuń
  6. O MATKO I CÓRKO! Chyba mdleję, haha
    rozdział jest kudę, PER-FECT! Serio, aż chcę kolejny rozdział,serio.
    hjhgkdfg, Connie i Marcel czy Connie i Zayn, których shippować? oO
    idk, dawajcie kolejny już *_*
    dziękuję, tyle w temacie hihi
    pozdrawiam x

    OdpowiedzUsuń
  7. genialny kolejny rozdział! uwielbiam to opowiadanie <3 już nie mogę się doczekać dalszego ciągu ^^

    OdpowiedzUsuń
  8. OMG!
    Genialny rozdział :D
    Brak słów po prostu ; )
    < 33
    Pozdrawiam
    G xx
    ( @GmymemoriesK )

    OdpowiedzUsuń
  9. Kdjsjdjakdskdjadhisndisbsdbakdhsjshskdjsjsjsndkabdksbsb cudowny jak zwykle
    Nie mogę się doczekać następnego

    @_maadness_ xx


    OdpowiedzUsuń
  10. świetny rozdział, aż chce się więcej ^
    z niecierpliwością czekam na kolejny :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Boski <3 ~@heroineNialler

    OdpowiedzUsuń
  12. Już nie mogę doczekać się kolejnego rozdziału!
    Świetnie piszecie :) //@Daria_Kinga

    OdpowiedzUsuń
  13. cudowny ! *-* czekam na następny:D

    OdpowiedzUsuń
  14. Nie mogę doczekać się kolejnego :D

    OdpowiedzUsuń