Data: 20 wrzesień 2003r
Miejsce: Horsham, West Sussex
Obudziłam się rano z wielkim uśmiechem na twarzy.
To były piękne dwa tygodnie bez pana profesora Malik'a, który podobno leżał chory w łóżku. Jakoś w to nie wierzyłam, ale dla mnie najważniejsze było to iż nie widziałam, jego parszywej twarzy.
Ubrałam się w jakieś ciuchy i skierowałam do łazienki umyć zęby. Po drodze spotkałam się ze sztucznym uśmiechem lokatora Marcel'a i chichotem od strony innych osób.
Tuż po załatwieniu najważniejszych spraw w łazience poszłam do stołówki, gdzie przywitał mnie Styles z gorąca pyszna kawą i jajecznicą, ze szczypiorkiem.
Zjadłam dość szybko swoje śniadanie i skierowałam się do klasy, która o dziwo była otwarta.
Chwyciłam za klamkę i wielkim impetem wpadłam do klasy.
Zamarłam.
- Dzień dobry, panno Richards - w klasie byłam sama.
Tylko ja i on. Moje serce zamarło. Po raz kolejny w jego towarzystwie.
- Przepraszam. Szukałam pani Green - szybko się wybroniłam.
- Rozumiem, że się stęskniłaś - rzucił. - Cieszę się, że się tak o mnie martwisz. - uśmiechnął się szeroko. Rozejrzałam się dookoła ale najwidoczniej nikomu się nie spieszyło aby zajrzeć do tej klasy.
- Nie martw się o resztę. Rozmawiałem z panią dyrektor. Masz trochę zaległości jak zgodziła się ze mną pani od matematyki więc masz ze mną dodatkowe korepetycje - wyjaśnił mi, a ja byłam w szoku.
- Dlaczego akurat pan? - spytałam.
- Bo sam muszę nadrobić stracone godziny przez moja chorobę wiec decyzja była jednogłośna. Oprócz tego skończyłem dodatkowe kursy z wiedzy o fizyce i astronomii, wiec to dla mnie nie problem.
- Ale ja naprawdę nie potrzebuje pomocy. Mam bardzo dobrego korepetytora.
- Carmen, chcę spędzić z tobą więcej czasu. Stęskniłem się. - wyszeptał.
- Też się stęskniłam - powiedziałam tym samym tonem głosu co on. - Bo teraz mogę zrobić to - cisnęłam otwartą dłoń w jego prawy policzek przez co odwrócił głowę w druga stronę.
- Jesteś nieznośna. Wiesz, że to pociąga mnie jeszcze bardziej - skomentował i chytrze się uśmiechnął.
- Wiesz, że mam cię dość jeszcze bardziej? - odbiłam piłeczkę, a on złapał mnie za nadgarstki.
- Jeszcze będziesz cała moja - wyszeptał w momencie kiedy dzwonek odbił się od moich uszu
Szybko mnie puścił i wrócił na swoje miejsce przy biurku.
Do klasy weszli inni uczniowie i z wielką radością witali się z nauczycielem po długiej przerwie, utęsknieni za jego głosem, a dziewczyny raczej widokiem.
Kiedy wszyscy siedzieli na swoich miejscach, nauczyciel zaczął swoje gadanie i o dziwo unikał mojego kontaktu wzrokowego, kiedy to chciałabym go nim zabić.
Miałam czas na przyjrzenie się jego postaci.
Był wysoki i posiadał nieznacznie długie nogi, co mogło strasznie rozpraszać. Jego włosy wyglądały, jak po jakimś stosunku seksualnym, rozproszone na wszelkie strony. Na twarzy widniał zarost, który był kilkudniowy. Jakby po nieprzespanym weekendzie wstał w poniedziałek do pracy i nie chciało mu się kąpać. Ubrany był w białą koszule, która wpuszczoną była w ciemne spodnie. Na nogach miał trampki. Zwyczajne białe trampki, jak jakiś nastolatek.
Napotkał mój wzrok kiedy mu się przyglądałam przez co szybko spuściłam wzrok a on się szerzej uśmiechnął.
Znowu miał nade mną kontrole co strasznie mnie irytowało.
Gdyby nie jego charakter i to jaki miał na mnie wpływ pewnie sama zachwycałabym się jego widokiem, bo był przystojny. Dziwiło mnie, że jest tutaj, a nie gdzieś w centrum Londynu w pięknym penthousie z żoną i dwójką dzieci.
Lekcja szybko się skończyła, więc wybiegłam z klasy, aby uniknąć spotkania z ulubionym profesorem i skierowałam się na główny korytarz gdzie samotnie czekał na mnie Marcel.
- Co się stało? Wyglądasz jakby ktoś cię gonił. - powiedział, kiedy odsunęłam się od niego po przytulaniu.
- On wrócił. - szepnęłam.
Nawet nie zauważyłam kiedy zaczęłam się trząść.
- Spokojnie, Connie. - choć na lunch.
Wszystko mi opowiesz.
Już po chwili znajdowaliśmy się w stołówce popijając kawę.
- I wtedy przywaliłam mu w twarz. - skończyłam, a Marcel się zaśmiał.
- Muszę cię nauczyć bić, żebyś mogła powalić go na ziemie, bo wydaje mi się, że następnym razem go już tym nie zaskoczysz.
- Raczej moje kruche ciało nie będzie miało szans z jego umięśniona sylwetką - skomentowałam i wzięłam do ust pełen widelec sałatki z oliwkami.
- Nie ma rzeczy niemożliwych - dodał.
Spojrzałam na niego i zauważyłam ze znowu nie miał ulizanych włosów do tylu a jego loki były w małym bałaganie jakby zdane na czynniki naturalne.
- Mam coś na twarzy? - spytał, a ja się zaśmiałam.
- Wybacz, wyglądasz inaczej - odpowiedziałam powracając do swojego posiłku.
- Lepiej czy gorzej?
- Wyglądasz inaczej z lokami. - nawinęłam na palec jego włosy i zaśmiałam się.
- Nie lubię ich. - rzucił i odsunął głowę od mojej dłoni. - Nie lubię być dotykany.
- Przepraszam. - powiedziałam spoglądając na niego przepraszająco. - Nie wiedziałam.
- Po prostu złe wspomnienia. - puścił mi oczko.
Pomimo, że się z nim znałam to ukrywał przede mną wiele rzeczy. Choć, wcale mu się nie dziwie, sam nie wie o mnie dość dużo. Mam zbyt mało odwagi, by powiedzieć mu, że moja rodzicielka zostawiła mnie na pastwę losu w pociągu. Na samą myśl, łzy napływały mi do oczu.
- Connie, przepraszam - powiedział łapiąc mnie za dłoń.
Nic nie odpowiedziałam przez co zaczął kreślić kolka swoimi kciukami na mojej skórze.
- Nie przepraszaj - wydukałam i biorąc swoją tace, ruszyłam ku wyjścia.
Łzy wypełniły moje oczy. Wspomnienia wróciły jak poparzone. Wpadłam na kilka ludzi, na których nie przykuwałam uwagi. Ruszyłam prosto do swojego pokoju, ale ktoś zdążył mnie pociągnąć za rękę przez co stanęłam twarzą w twarz z Marcel'em.
- Co przede mną ukrywasz ? - czułam jego oddech na swoich policzkach.
- Marcel, to boli. - spojrzałam na jego dłoń, która zaciskała się na moim nadgarstki. - Przerażasz mnie. Z moich oczu pociekły łzy, a ja poczułam jak ktoś nami szarpie.
- Odsuń się od niej! - Malik stanął twarzą w twarz z Marcel'em, zasłaniając mnie swoimi ramionami.
- Ja nic nie zrobiłem, to sprawa miedzy nami - wytłumaczył Marcel.
- To wyglądało inaczej - powiedział Malik groźnie patrząc prosto w oczy mojego przyjaciela.
- Nic pan nie wie! - wykrzyczał. Coraz więcej osób zaczęło się interesować dana konwersacją.
- Wiem więcej niż ci się wydaje - odbił piłeczkę. - Nie chce cię więcej widzieć w jej towarzystwie.
- Nie będzie mi pan mówił co mam robić - oznajmił stanowczo Marcel.
Sytuacja stała się coraz bardziej napięta. Nie wiedziałam co mam zrobić. Byłam wdzięczna, że Malik stanął miedzy nami bo mogłam uniknąć konwersacji z Marcel'em, ale na myśl o tym, że już nigdy go nie mogę zobaczyć sprawiła, że poczułam pustkę. On był jedyna osoba z która mogłam porozmawiać o wszystkim. Dosłownie. Nie chciałam tego stracić mimo atmosfery sprzed kilku minut.
- Nie może pan mówić co możemy a czego nie! - podniosłam głos.
- Kochaniutcy, spokój. - podeszła do nas pani Harrison - Nie róbcie tutaj cyrku. Chodźcie - wskazała dłonią w stronę gdzie znajdował się jej pokoik.
Kiedy znaleźliśmy się tam znajdowaliśmy usiedliśmy na kanapie i próbowaliśmy uspokoić się.
Czułam się dziwnie w towarzystwie Malik'a, choć rozluźniona z powodu Marcel'a.
- Słucham.. - wytężyła słuch czekając na naszą odpowiedz.
- Słucham co? - Malik był nadal poddenerwowany i złośliwy nawet dla tej bezbronnej kobiety.
- Ja z Connie po prostu rozmawialiśmy i stoczyliśmy na delikatny temat, dlatego ona płakała. Nic złego nie zrobiłem.. - tłumaczył się Marcel z bólem w głosie.
- Chciałeś podnieść na nią rękę! - wtrącił pan profesor.
- Nic pan nie wie - skomentowałam przez co na mnie spojrzał.
Znowu ten sam strach. Ten człowiek działał na mnie gorzej niż jakikolwiek koszmar z dzieciństwa.
- Zayn kochanie, ogarnij się proszę. - powiedziała kobieta. - Idźcie stąd, muszę z nim porozmawiać. - wskazała nam drzwi.
Posłusznie wyszliśmy z pomieszczenia i kobieta zamknęła drzwi.
Miałam nadzieję, że jak najszybciej stamtąd odejdziemy, ale Marcel stanął i przystawił ucho do drzwi.
Zrobiłam dokładnie to co On, ale czułam, że jest to niewłaściwe zachowanie.
-.. Nie rozumiem Cię, Zayn. Powienieś jakoś się zachowywać. Przecież ty ją straszysz. Wystraszyłeś ją i teraz się ciebie boi. Dlaczego to zrobiłeś?
- Nie wiem. Naprawdę.. Może po prostu jest inna i chciałem, żeby zwróciła na mnie uwagę?
- Zayn... Ona jest od ciebie młodsza o 7 lat, Ona mogłaby być twoją siostrą. Nikim innym, rozumiesz?
- Właśnie tego nie rozumiem, bo.. - odsunęłam ucho od drzwi, kiedy ktoś zaczął iść w naszym kierunku, a Marcel jak poparzony zrobił dokładnie to co ja.
Nie rozumiałam sensu jego wypowiedzi. Przecież ta kobieta miała racje. Ba, mogłam ja za to nagrodzić co powiedziała, ale jak zdążyłam zauważyć, pan Malik był bardzo uparty i to przerażał mnie jeszcze bardziej.
- Musze iść - powiedziałam do Styles'a i ruszyłam w przeciwnym kierunku.
- Pójdę z tobą - rzucił.
- Nie - odpowiedziałam nawet się do niego nie odwracając i ze łzami w oczach ruszyłam do swojego pokoju.
Słyszałam jedynie jak nabiera powietrza w płuca, ale się nie odezwał.
Po prostu chciałam pobyć sama. Muszę to wszystko przemyśleć i postanowić coś, cokolwiek.
Wszystko mnie przerażało w tej szkole. Uczniowie, którzy traktowali mnie jak ufoludka. Jak kogoś z nieznanej planety. Może miałam coś na twarzy?
Wpadłam na dach i usadowiłam się na murku odpalając papierosa.
Zaciągnęłam się nim i zaczęłam cicho nucić piosenkę, którą nauczył mnie Bob gdy miałam 7 lat. To właśnie wtedy wszystko wydawało się proste, a jedynym zmartwieniem było, czy mój tato zrobi naleśniki na obiad czy pierogi. Oba dania były przepyszne, ale to właśnie o nie kłóciliśmy się z Louis'em. Ah.. Louis. Mówił, że do mnie zadzwoni, znaczy się na telefon szkolny. Minęło już sporo czasu a On do tej pory jeszcze nie wykonał żadnego ruchu, który pokazałby, że mu zależy. Kiedy miałam 9 lat, Louis był dla mnie przyjacielem. Mówiłam mu wszystko i czułam się fantastycznie w jego towarzystwie. Kiedy to mówił mi, że mnie uwielbia, że jestem dla niego ważna.
Po czasie wszystko się zmieniło. On stał się dla mnie całkiem obcą osobą, jakby obecny dla wszystkich na około prócz mnie. To bolało, przez straconą więź która kiedyś miedzy nami istniała. Z rodzeństwa staliśmy się dla siebie obojętni. Czułam pustkę, tak samo jak teraz, kiedy byłam bliska straty Marcel'a. Zależało mi na tym, aby utrzymywać z nim kontakt. Otworzyłam się przed nim i teraz mogę tego żałować. Za szybko zaufałam i teraz go odstraszyłam, jak mam w zwyczaju. Odrzucam tych, którzy sprawiają ze czuje się dobrze.
Usłyszałam kroki za sobą, kiedy akurat wyrzuciłam niedopałek papierosa przez mur.
- Marcel, mówiłam ci coś - łzy staczały się po moim policzku, kiedy młody chłopak usiadł na przeciwko mnie i się we mnie wpatrywał, a zachodzące słońce idealnie odbijało się o jego jasna cerę.
- Skarbie, nie chcę żebyś płakała. I to w dodatku przeze mnie. Przepraszam Cię, za wszystko. - uniósł mój podbródek i spojrzał w moje oczy.
Jego szmaragdowe źrenice, wyglądały jakby ktoś ukradł kolor trawy latem i pokolorował je. Jakby ktoś chciał całe piękno zamknięte w słońcu włożyć do jego pięknych oczu. Tak zdecydowanie miał piękne oczy, w których można by się zakochać. Dla których można by zrobić wszystko.
No właśnie.. Czy ja chciałam robić dla nich wszystko?
- Connie.. Przepraszam za wszystko. Za wszystko co zrobiłem, czego nie zrobiłem i co zrobię. Jestem człowiekiem i po prostu popełniam błędy bezmyślnie.. To jest odruch bezwarunkowy.
- Ale ja cię o nic nie winię, Marcel. Po prostu wydaje mi się, że mogę cię stracić, a tego nie chcę. Jesteś dla mnie zbyt ważny, bym pozwoliła ci odejść.
Chłopak nic nie odpowiedział, tylko wpatrywał się we mnie przez dłuższa chwilę, po czym jego usta złączyły się z moimi.
Najpierw delikatnie, jakby sam czekał czy go odepchnę czy mu odpowiem. Samoistnie wybrałam drugą opcje i wplotłam palce w jego włosy, pogłębiając pocałunek. Marcel przyciągnął mnie bardziej do siebie, łapiąc w talii i nie odrywał się ode mnie póki nie brakło nam tchu.
Odsunęłam się pierwsza, nie tracąc z nim kontaktu wzrokowego.
- Przep.. - zaczął.
- Za często mnie przepraszasz - przerwałam mu.
- Bo mi zależy - odpowiedział wciąż patrząc w moje oczy.
- To źle.. - powiedziałam - Mówiłam ci, żebyś się we mnie nie zakochał. Jestem trudna do zrozumienia. - szepnęłam, po czym wróciłam myślami do czasu kiedy zaprzyjaźniłem się z Marcel'em.
"- Przyjaciele?
- Tak, Marcel. Ale pamiętaj.. Nie zakochaj się we mnie. Nie jestem tego warta. A ty jesteś fantastycznym chłopakiem - uśmiechnęłam się."
- Człowiek nie panuje nad swoimi uczuciami. - rzucił i uśmiechnął się czarująco.
- Nie możemy być razem, Marcel. Doskonale zdajesz sobie z tego sprawę? - zapytałam.
- Wiem. Wiem. - napiął swoje mięśnie, co dało się zauważyć.
Wtuliłam się w jego klatkę piersiową i cicho westchnęłam.
- On wszystko utrudnia - powiedziałam cicho, jednak wystarczająco aby to do niego dotarło.
- Wiem - odpowiedział mi smutnym tonem, przez co się uniosłam, a w jego oczach widziałam tylko ból i cierpienie.
- Czy nie chciałabyś się z tym kryć? Żyć w tajemnicy? Zaryzykować? - zaczął mi zadawać pytania, tworząc mętlik w mojej głowie.
- To się nigdy dobrze nie kończy - skomentowałam.
- Każdemu w życiu potrzebna jest odrobina adrenaliny - oznajmił pewny swoich słów.
- Nie umiem kłamać, Marcel. - skrzywiłam się i oblizałam usta. - Naprawdę, nie chcę przez to przechodzić. Nie teraz. - dodałam, a On ucałował mnie w głowę.
- Damy radę. - odparł. - Musimy się zbierać, na obiad.
Wstałam z miejsca i ruszyliśmy do wyjścia. Szybko wydostaliśmy się na korytarz i zamknęliśmy drzwi na strych. Nikogo nie było na trzecim piętrze, co nam się poszczęściło, więc odetchnęliśmy z ulgą.
Jak zwykle odebraliśmy nasz posiłek od kucharki i usiedliśmy na naszych miejscach jedząc w ciszy.
trzeci rozdział za nami. jak się podoba? wszystko się powoli zmienia, ale jak widać wciąż nie dotarliśmy do punktu kulminacyjnego, który totalnie rozpierdoli Was wewnętrznie. jakoś w najbliższym czasie powinien pojawić się zwiastun oraz nowy szablon, pozdrawiam.
KOMENTUJCIE!
widzimy się za dwa tygodnie.
lots of love xx
omg! rozdział boski! po prostu kocham twoje opowiadanie! codziennie sprawdzałam czy przypadkiem nie ma nowego rozdziału, o którym nie zostałam poinformowana :D to takie słodkie, Marcel + Connie ♥
OdpowiedzUsuńrozwaliłaś mnie swoją notką pod rozdziałem xd już nie mogę się doczekać!
Marcel i Connie są strasznie słodcy, ale Malik... Kurde, wciąż czekam na ten rozpierdol asdfghjkkl
OdpowiedzUsuń@ravebiebs
awwwww *o*
OdpowiedzUsuńwielki uśmiech na twarzy ^^
Czemu za dwa? Ja chcę szybciej! <3 ~@heroineNialler
OdpowiedzUsuńkurde, Marcel jest idealny ale chce już dojść do tego rozdziału w którym Malik będzie z Connie, coś ich połączy. Ale co wtedy będzie z Marcelem, jeju tyle myśli mi przez głowe przechodzi. postaraj się szybciej napisać, to najlepszy blog jaki czytałam, ever. kc xoxo
OdpowiedzUsuńŚwietny ! <3
OdpowiedzUsuńZakochałam się już od pierwszego rozdziału. Kurdee no. Chcę kolejny już teraz. Nie wytrzymam tak długo ;(
OdpowiedzUsuńxoxo, @BeebzFever aka największa fanka ever <3
ajtajrhgjafhksjgfksjhrgtkajegfkjakfsgjhafgjh dawajkolejny afhgjhsgvadfgdfsdgd
OdpowiedzUsuńps. to ja jestem największą fanka sfgsdfhgsg
@eryxxon
wciąż nie dotarliśmy do punktu kulminacyjnego, który totalnie rozpierdoli Was wewnętrznie.
OdpowiedzUsuńHAHAHA CO? :o boję się xd
Matko to jest super:3 asdfghjklatmthodchyajmj Marcel i
Connie <3 shippuje ich haha
Życzę weny i czekam na next
jejuu <3 dziękuję za link do tego bloga! już zakochałam się w tym opowiadaniu, awh ;3
OdpowiedzUsuńOpowiadanie jest po prostu mega <3 mogłabyś mnie informować na tt ?? Jestem @TediBetii
OdpowiedzUsuń